Po zakończeniu Zimnej Wojny oraz wygranej rywalizacji gospodarczej z Japonią w 1985 roku w wyniku zawarcia tzw. Plaza Accord – Stany Zjednoczone stały się jedynym światowym supermocarstwem z wyraźną dominacją w sferze militarnej, gospodarczej oraz kulturowej/ideologicznej co pozwalało na wywieranie ogromnego wpływu na pozostałe państwa jako hegemon. Mocarstwowość oraz prymat Stanów Zjednoczonych po 1991 roku był powszechnie akceptowany.
Z tego względu administracja George W.H. Busha początkowo pragnęła skupić się na polityce wewnętrznej kraju i prowadzić politykę izolacjonizmu, by wzmocnić gospodarkę USA. Zdecydowana większość społeczeństwa eksperckiego wywierała presję i opowiadała się obecności Stanów Zjednoczonych jako światowego policjanta i rozgrywania swoich globalnych interesów. Strategia wzmocnienie przywództwa USA na arenie międzynarodowej opierało się na strukturach międzynarodowych takich jak NATO, G-8, WTO i MFW (promowanie Konsensusu Waszyngtońskiego), APEC czy OECD (Amerykanie we wszystkich tych organizacjach odgrywają kluczową rolę) z centralną rolą Organizacji Narodów Zjednoczonych i jej Karty Narodów Zjednoczonych.
Zwieńczeniem globalnej strategii Billa Clintona był dokument z 1998 roku „A National Security Strategy for a New Century”. Jako główne założenia dla polityki zagranicznej USA oraz bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych uznano szerokie zaangażowanie na arenie międzynarodowej (co było odejściem od polityki Busha sr). Podstawą tego dokumentu było umacnianie bezpieczeństwa narodowego USA w skali globalnej, wspieranie międzynarodowych procesów liberalnych oraz demokratyzacji. Dopuszczano również użycie siły militarnej, by żadne mocarstwo nie osiągnęło dominacji w regionie żywotnych interesów dla USA bądź dla zachowania bezpieczeństwa narodowego samych Stanów Zjednoczonych.
Wojna na Bałkanach była przełomowym momentem dla Stanów Zjednoczonych pod każdym względem. Nastąpiły pierwsze większe kontrakty dla prywatnego sektora kompleksu militarno-przemysłowego, wyparli siłą wpływy Rosji oraz ugruntowali swoje wpływy gospodarczo-polityczne na cały region. Oznaczała również odejście od modelu multilateralnego konsultowanego na forum ONZ i dążenie do unilateralnych decyzji popartych przez wąskie grono sojuszników z NATO i narzucanie jedynego modelu gospodarczego wraz z jego szerokorozumianymi wartościami w ramach globalizacji.
Polityka zagraniczna USA w minionym wieku była pełna moralnych i liberalnych mrzonek i tylko niektóre z nich były realizowane przez same Stany Zjednoczone, jednak wymagały ich spełniania od pozostałych krajów. Stany Zjednoczone mimo, iż deklarują się jako kraj na swoje globalne interesy patrzą przez prymat Realpolitik (realizmu). Amerykanie doskonale zdają sobie sprawę, że siła polityczna jak i militarna jest zależna od siły gospodarczej kraju, a przede wszystkim siły produkcyjnej. W perspektywie długookresowej to jest czynnik kluczowy do posiadania odpowiedniej siły narzucania swojej wizji świata. Na tym właśnie polega hegemonia Stanów Zjednoczonych.
ERA GEORGE’A W. BUSHA – WSTĘP DO HEGEMONII USA
W 2001 roku, Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę terroryzmowi. Wycofując się jednostronnie w 2001 roku z traktatów ABM (Anti-Ballistic Missile Treaty), podpisanego pomiędzy USA i ZSRR w 1972 roku (traktat wiążący go USA z Rosją) Stany Zjednoczone przyznały sobie prawo do dokonywania uderzeń prewencyjnych jeśli zostaną naruszone ich interesy w dowolnym regionie na świecie (więcej).
Wiązało to się z poczuciem wyższości militarnej i byciu pewnym na tyle, że nikt nie może zagrozić Stanom Zjednoczonym i zbudowanemu przez nich globalnemu systemowi, co skutkowało znacznym spadkiem zaufania na arenie międzynarodowej w późniejszej fazie wojny z terroryzmem.
Globalna wojna z terroryzmem była głównym powodem do wysłania wojsk amerykańskich do Iraku, łamiąc prawo międzynarodowe. Jednym z argumentów było również posiadanie broni masowej zagłady przez Irak. Oczywiście, że ją miał. Nie posiadał jednak broni nuklearnej, ale broń chemiczną, którą dostarczyli sami amerykanie w latach 80-tych (więcej tutaj).
Dlaczego jednak Amerykanie wkroczyli najpierw do Afganistanu, a następnie do Iraku? Ze względów zmieniającej się geostrategii. Wprowadzając wojska do Afganistanu i go opanowując zyskali pole nacisku na Iran, a kontrolując Irak można decydować o losach Bliskiego Wschodu. Dlaczego oba punkty są tak ważne? Afganistan jest w obrębie strefy zgnioty Heartlandu oraz Rimlandu co powoduje, że poprzez Afganistan można bezpośrednio wywierać wpływ poprzez projekcje siły na zamknięte państwa Heartlandu (z drugiej strony ZSRR dokonał tzw. Inwazji na Afganistan o której piszę tutaj, aby uzyskać dojście do Rimlandu oraz do ciepłych portów Oceanu Indyjskiego).
17 marca 2003 roku postawił Saddamowi Husseinowi ultimatum, „Saddam Hussein wraz z synami musi opuścić Irak w 48 godzin. Ich odmowa oznaczać będzie militarny konflikt po upływie tego czasu”. 20 marca 2003 roku wojska Stanów Zjednoczonych rozpoczęły okupację Iraku. Bush jr. powoływał się na rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1441. Prezydent Stanów Zjednoczonych twierdził, że reżim iracki się nie dokonuje rozbrojenia ustalonego w rezolucji ONZ, jak i również zarzucał Husseinowi, że jego kraj finansuje międzynarodowe organizacje terrorystyczne oraz sam łamie prawa człowieka.
Katastroficzne skutki wojenne, były dla amerykańskich korporacji złotym okresem. Amerykanie stworzyli znakomite standardy dla rozwoju prywatnych przedsiębiorstw zagranicznych. Irackie kompanie nie były w stanie konkurować z zagranicznymi przedsiębiorstwami. Szefem postawienia „na nogi” kraj był Donald Rumsfeld, który objął w 2001 roku stanowisko Sekretarza Obrony USA. Warto pamiętać, że Rumsfeld po zakończenia pracy na tym samym stanowisku za kadencji prezydenta Forda, zasiadał w wielu radach nadzorczych międzynarodowych korporacji.
Kolejnym ważnym elementem polityki Busha jr. był Dick Cheney – wiceprezydent w gabinecie George’a W. Busha. Podczas prezydentury jego ojca, George’a H. W. Busha, piastował stanowisko Sekretarza Obrony USA. To od niego rozpoczęła się prywatyzacja działań wojennych począwszy od I Wojny w Zatoce Perskiej. W 1995 roku stanął na czele koncernu Halliburton (KBR), który był największym beneficjentem wojny irackiej. Ważną postacią byli Richard Perle (doradca prezydenta) oraz Paul Wolfowitz – vicesekretarz obrony USA i jeden z architektów wojny w Iraku za kadencji Busha jr. Administracja Busha wywodziła się przede wszystkim z nurtu neokonserwatywnego, a swoje idee wzorowali na Project for a New American Century oraz Comittee on Present Danger.
Cała administracja Busha jr. była obsadzona prezesami bądź wysoko postawionymi managerami w prywatnych przedsiębiorstwach: Sekretarz armii Thomas White (Enron), sekretarz marynarki wojennej Gordon England (General Dynamics), podsekretarz obrony Pete Aldridge (Aerospace Corporation) oraz minister sił powietrznych James Roche (Northorp Grumman).
Głównym celem administracji było obalenie reżimów w państwach o strategicznym znaczeniu dla Stanów Zjednoczonych, przeprowadzenie głębokiej prywatyzacji oraz operacji wojskowych polegających na outsourcingu. Po 11 września 2001 roku nie dało się powstrzymać dążenia do realizacji tychże celów. Pamiętajmy, że w owym okresie Stany Zjednoczone znajdowały się w kryzysie po pęknięciu tzw. Bańki internetowej. Rząd za zadanie postawił sobie pobudzenie popytu.
Zrozumiałe jest to, że gałęzie gospodarcze mogą być prywatyzowane ze względu na zwiększoną optymalizację zysków przedsiębiorstw prywatnych w stosunku do państwowych. Jednak przekazanie państwowego monopolu na użycie siły i przemocy przedsiębiorstwom prywatnym na rzecz realizacji celów polityki zagranicznej lub bezpieczeństwa kraju może w dłuższym okresie spowodować olbrzymie problemy dla jakiegokolwiek państwa ze względu na brak poczucia lojalności bądź po prostu zwykłej chęci narzucenia swojej wizji. Prezydent Dwight Eisenhower przestrzegał przed powstaniem kompleksu wojskowo-przemysłowego, który przy złym umiejscowieniu przez ośrodek władzy może wiązać się z poważnymi konsekwencjami (zagrożeniami) dla bezpieczeństwa, wolności oraz procesów demokracji.
Wojna w Iraku miała być pokazem siły Stanów Zjednoczonych potwierdzających ich zdolności gospodarcze i militarne jako hegemona w stworzonym przez siebie jednobiegunowym porządku świata. Co ciekawe, wzrost wydatków wojennych i wojskowych ponad prognozy sporządzone w 2001 roku wyniosły jedynie 16%, co oznacza, że USA doskonale zdawało sobie sprawę z kosztów zaangażowania w wojnę. Problemy jednak w procesie stabilizacyjnym w Iraku wywołały w Pentagonie obawy o „imperial overstretch”, który mógł przerodzić się w erozję hegemona.
Historyczny ambasador